Podróż do Władysławowa
Uwielbiam jeździć autem. To jest wręcz moje hobby, takie drugie ja, które ma już 2 lata.
Ciężko było, na prawdę ciężko było się zmieścić w 4 osoby z pełnymi dość dużymi bagażami do auta wielkości Citroen C3 – o czym już pisałem wcześniej.
Ja i Ania po dużym plecaku + bagaż podręczny. Od tego rodzice ze swoimi bagażem. Torby musiały być nawet na siedzeniu z tyłu, a pod nogami turlały się butelki Pepsi do bieżącego picia dla „spragnionych podróżą”.
Umowa z tatą była taka, że on jedzie połowę drogi, a drugą (większą) połówkę ja będę prowadzić. Wychodziło to w okolicach Zgierza (koło łodzi) i właśnie tam, na jednej ze stacji benzynowych, ok 2 w nocy usiadłem za kółkiem.
Nie chciałem całej trasy z jednego prostego powodu – nie chciałem zostawić Anię samą bez rozmówcy, który byłby zajęty koncentracją na drodze. Zawsze to inaczej przecież jest, kiedy oprócz rozmowy można uścisnąć się za rękę, czy spojrzeć dłużej w twarz, przytulić się. Lubię pojeździć autem, ale Ania jest ważniejsza!
Czyli po 2 w nocy nie tylko ja zmieniłem miejscówkę w Cytrynie, ale Ania także przeszła na przedni fotel pasażera – od razu raźniej, ponieważ przyjemne z pożytecznym połączone zostało :)
Koło 5 rano byliśmy już w Toruniu. Continue reading „Podróż do Władysławowa”