Sprawy motoryzacyjne
Tym razem historia z innej beczki. Jak wszyscy chłopcy (nie ma znaczenia, czy mali czy duzi – zmienia się tylko cena zabawek :P ) interesują się samochodami, tak i ja również.
Można powiedzieć, że swoją przygodę z tym większymi zabawkami dopiero zaczynam, więc jest to dla mnie jak na razie nowość. No i druga strona medalu – dobrze wiedzieć czym i jak się jeździ. Taka wiedza jest bardzo przydatna.
1. Citroen C3 się zepsuł
Średnio przyjemnie to wspominam. Siostra z mężem pojechali do Zakopanego narty i nawalił im. Poczekali na serwis jak przyjedzie, a jak przyjechał to auto chodziło dobrze, nic mu nie dolegało… Wrócili do Sosnowca bez problemu.
Następnego dnia pojechałem do dziewczyny, i niestety w drodze powrotem (w czasie jazdy!) nastąpiły te same objawy uszodzenia silnika.
Przy małych obrotach silnik po prostu sam się gasił. Nawet nie rzucało autem – po prostu się wyłączał, sygnalizując cały czas na konsoli pomarańczową ikonką silnika . Auto dało się odpalić, przygazować, itp. ale i tak przy małych obrotach silnik się wyłączał.
Nie wspominam tego negatywnie, ponieważ nie byłem w „szczerym polu” i z udzieleniem pomocy nie było problemu – przyjechał tata i jakoś dojechaliśmy pod dom. Auto postało trochę i potem już na holu do warsztatu doprowadziliśmy Citroena. Fajna sprawa – pierwszy raz na holu jechałem :) dlatego mimo poniesionych kosztów (na szczęście rodzice płacili), ja przy tej okazji wiele się nauczyłem.
Problem początkowo warsztat ocenił, że jest to wina cewki. Zostawiliśmy na kilka dni auto, i wyszło, że wtryskiwacz na 4 cylindrze lał, i dlatego silnik nie działał prawidłowo… .
Dzisiaj odebrałem Cytrynę, a i tak musiałem wrócić się do tego warsztatu, ponieważ taka osłona od chłodnicy (10 cm szeroka, i jak chłodnica długa) oderwała się z jednej strony. Myślałem, że to ich wina, ale przecież pod spód oni nie zaglądali… wychodzi na to, że już od jakiegoś czasu z takim zwisającym plastikiem jeżdżę, ponieważ z jednej strony jest totalnie starty! Oderwałem go w całości i tyle… :/
–EDIT
Tego samego dnia pojechałem jeszcze do swojej dziewczyny. Praca silnika nie wydawała mi się stabilna, zużycie paliwa znacznie ponad normę i ogólnie lekko rzucało silnikiem… . No, ale machnąłem ręką, bo nic komputer pokładowy nie zgłaszał, że jest coś nie tak… . W czasie powrotu od Anii sprawy zaczęły znowu się komplikować. Tym razem oprócz ikonki awarii silnika wyskoczyły ikony awarii poduszek powietrznych… . Pomyślałem „O ładnie :/ znowu to samo”, ale wolałem się nie zatrzymywać, bo jakoś tam auto jechało. Co prawda nie miało żadnej mocy, 4 bieg w ogóle nie działał, ale jakoś te ~55 km/h dojechałem do domu.
Następnego dnia z rana zawieźliśmy auto z powrotem do nich, niech naprawią, skoro dalej nie działa. Wzięli na przegląd, itp i okazało się, że kolejny wtrysk poszedł. Czyli kolejne ~500 zł do wydania. Wymienili od razu świece zapłonowe.
Dzisiaj odebrałem auto i jak narazie chodzi wyśmienicie. Żadnych uwag nie mam, żadnych wątpliwości. Miejmy nadzieję, że ta usterka już nie powróci!
2. Serwis Forda
Serwisowi Szumilas AT (Al. Zagłębia Dąbrowskiego 25) w Sosnowcu należy się wielka pochwała, a przede wszystkim polecenie go innym.
Wcześniej pisałem już, że rodzice kupili Forda Mondeo. Opinia nt. tego samochodu zmieniła się nieznacznie – jest jeszcze lepszy, niż wtedy o tym pisałem. Średnie zużycie paliwa w trybie mieszanym wyszło 6,9l/100km, okazało się że mamy spryskiwacze do lamp kseonowych i jeszcze parę innych rzeczy wynikło. Ogólnie wszyscy jesteśmy bardzo zadowoleni.
No, ale do rzeczy – o co chodzi z tym serwisem Forda.
- Tata zaraził się tymi płaskimi piórami wycieraczek. Faktycznie fajnie wyglądają, ale najlepiej, jak ramiona są do nich odpowiednio przystosowane, przez to wycieraczka i ramię jest niemalże równo z szybą, a nie wystaje 4 cm powyżej.
Wymiana ramion wycieraczek to koszt ~400zł, więc z góry się one nie opłacają, ale koszt kompletu płaskich wycieraczek Valeo na przód w serwisie to 150 zł ! A w internecie (Allegro) 151 zł! Nie dość, że dostajemy oryginalne wycieraczki ze znaczkiem Forda, to jeszcze taniej o 1zł wychodzi :P - Pogadaliśmy z obsługą i wyszło parę innych spraw, w które zainwestowaliśmy przy okazji.
- Wymiana oleju w silniku – tata chciał koniecznie kupić olej 5W40 – koszt w sklepie ~180zł za 4 litry, a do tego nie jest tak łatwo dostępny – zwykle na półkach stoi jeden typ do wyboru. Do tego silnika wchodzi 6 litrów, więc trzeba kupić 2 baniaczki, a 2 litry nadwyżki będzie się marnować przez jakiś czas w garażu… . A co się okazało w autoryzowanym serwisie Forda? Bez problemu sprzedadzą wyliczone 6 litrów oleju za 35 zł/litr! Czyli 10 zł taniej :) Co prawda zarobią trochę na filtrach, itp przy wymianie, ale jednak jest to bardziej opłacalne, niż na własną rękę. Całość wyszła nas ~380 zł, więc praktycznie tyle ile 2 baniaki oleju po 4 litry :)
- Bardzo miła obsługa – Pan, który Nas obsługiwał był bardzo kompetentny, pomocny i widać, że już długo pracuje w tym serwisie i ma spore doświadczenie. Aż miło się zadawało kolejne pytania, czy wydawało kasę w salonie :)
3. Nowa technika naprawy wgnieceń
Na masce w Fordzie były dwa minimalne wgniecenia po upadku kawałka drewna. Bez klepania, szpachlowania, malowania nie obeszło by się. Koszt jakieś ~500 zł by wyszedł.
No, ale dzięki rozmowie z tym Panem z serwisu Forda wyszło, że może Nam to zrobić bez klepania, szpachlowania, itp, itd… za… 150 zł ! Ja z tatą byliśmy w szoku! W jaki sposób bez tej roboty blacharskiej da się to zrobić i lakier nie odpryśnie! Nie mogliśmy w to uwierzyć po prostu, że jest to do wykonania, ale Pan zapewniał Nas, że gorsze rzeczy robił i że tamten facet, co przyjeżdża do ich serwisu Forda raz na tydzień jest w stanie wyprowadzić gorsze wgniecenia (na łukach, kantach, itp) niż takie na środku maski. No dobra, umówiliśmy się na środę na 10 rano. Chcieliśmy by przy tym, aby zobaczyć jak cały ten cudotwórczy proces wygląda, ale jednak facet zastrzegł sobie, że nie chce zdradzać sekretu. Szkoda :(
Rezultaty były bardziej, niż zadowalające! Wgniecenie wyszło akurat nad wzmocnieniami, które przechodzą przez maskę, więc w ekstremalnie nie dostępnym miejscu. A efekt – samo WOW nie wystarczy, trzeba powiedzieć „WOW WOW WOW WOW WOW”. Maska jest w idealnym stanie, bez żadnego wgniecenia, nawet bez żadnego minimalnego ugięcia maski, bez odprysku metalu, itp, itd. Po prostu jest jak nowa. Ciężko w to uwierzyć, ale faktycznie tak to wygląda !
Rozmawialiśmy z nim potem, to zdradził, że jakimiś „drobnymi” młoteczkami delikatnie jest w stanie to wyklepać, do tego posługuje się jakimś specjalnym urządzeniem, do którego raz w miesiącu wgrywa nowa oprogramowanie, aby jeszcze poprawić efekt roboty. 25% sukcesu to to urządzenie (z aktualnym softem), 75% to doświadczenie.
Jesteśmy w szoku z tego co zrobił bez klepania, malowania, itp. Efekt jest bardziej, niż idealny – tym bardziej, że kosztował 150 zł !! Niesamowicie niska cena, za niesamowicie dobrze wykonaną usługę!
W przyszłym tygodniu jadę z Cytryną, ponieważ podczas wakacyjnego tornada na mazurach kawałek drzewa spadł mu na dach i jest wgniecenie wielkości dłoni. Mam nadzieję, że równie sprawnie i dobrze mu to wyjdzie, a także równie tanio!
Jeśli ktoś ma jakieś informacje o tej nowej technice to będę bardzo wdzięczny za nie – chętnie poczytam na internecie o niej :)